Prometeusz, film Ridleya Scotta, twórcy takich dzieł jak Gladiator, Łowca Androidów czy klasyczny Obcy (ósmy pasażer Nostromo), to kolejne dzieło science-fiction w dorobku brytyjskiego reżysera. Takie wydarzenie nie mogło przejść bez echa. Bowiem prawie wszystkie filmy Scotta odbijają głębokie piętno na swoich czasach. Najczęściej masakrowane przez krytykę i znienawidzone przez publiczność, po latach stają się prawdziwymi legendami kinematografii. Także i tutaj mamy do czynienia z filmem nietuzinkowym i niebanalnym.
Skąd jesteśmy?
Fabuła rozpoczyna się od schematu powtarzającym się w każdym cyklu życiu. Aby coś stworzyć, należy coś poświęcić. Obca istota podobna do człowieka – Inżynier – wypija tajemniczą substancję, aby poprzez poświęcenie samego siebie dać początek nowemu życiu. Jego ciało rozpada się na fragmenty kodu DNA, który w połączeniu z nowym środowiskiem rozpoczyna długą drogę ku ludzkiej ewolucji.
Mijają tysiące lat, ludzkość pod koniec XXI wieku po urodzeniu Chrystusa opracowuje na tyle zaawansowaną technologie, że są wstanie odwiedzić nawet najdalsze krańce galaktyki. Dwoje naukowców: Elizabeth i Charlie dokonuje zaskakującego odkrycia, wszystkie cywilizacje na Ziemi łączy jedna wspólna cecha. Były odwiedzane przez tajemniczą rasę Inżynierów – przybyszów z innej planety – którzy wskazali im miejsce swojego pobytu. W efekcie ludzie organizują wyprawę, kierowaną przez najlepszych fachowców w swoich dziedzinach, po to by odnaleźć ojców ludzkości i dowiedzieć się dlaczego nas stworzyli.
Wielkie rzeczy, mają małe początki
Wydaje się na pierwszy rzut oka, że wątek kosmitów, którzy stworzyli ludzkość, został już nad wyraz wyeksploatowany przez ostatnie lata w Hollywood. Jednak tym razem zabrał się za niego sam mistrz kina i w dodatku starając się opowiedzieć historię w ten sposób, aby mogła ona wyjaśnić nam skąd wzięła się rasa obcych, których widzowie poznali w „Ósmym pasażerze Nostromo”.
Pamiętacie z pewnością idealnego wojownika, wykluwającego się z jaja, aby następnie pasożytować na biednym górniku, który przypadkiem się na niego nawinął, aż w końcu w pełni rozwiniętej formie wymordować całą załogę statku (no, nie licząc Sigourney Weaver i jej kota ;)). To właśnie jego historia została wpleciona w fabułę „Prometuesza”. Zapowiada się gratka dla fanów jednego z najlepszych filmów w historii s/f. A jak to wygląda od strony technicznej?
Jeszcze jedno 3D
Film został nakręcony w formie obrazu trójwymiarowego (co dzisiaj już nikogo nie powinno dziwić). Jak większość z czytających wie z autopsji, nie każde 3D co się świeci. Mimo to, warto pójść na ten film, choćby właśnie dla świetnych trójwymiarowych efektów specjalnych. O ile w niedawno pokazywanym Spidermanie efekt trójwymiarowości można było docenić tylko podczas krótkich scen ‘latania’ (lub tudzież ‘skakania’) pomiędzy budynkami głównego bohatera, to tutaj takich dobrych scen jest dużo, dużo więcej. Dodatkowo bardzo spodobała mi się muzyka napisana przez Garego Nuqui. Jest zróżnicowana i dobrze oddaje klimat filmu.
Co do ekipy aktorskiej, odtwórczyni głównej roli Noomi Rapace (gra Elizabeth Shaw, naukowca) stworzyła kreacje na miarę Ripley z pierwszej części. Kolejna silna kobieta w galaktyce, co powinno się spodobać głównie płci pięknej. Dla płci silnej też jest nie lada gratka, a to w postaci Charlize Theron (Meredith Vickers). Niestety talent cudownej blondynki nie zostało do końca wykorzystany i bardziej wyglądała niż grała. To jeden z głównych zarzutów do „Prometeusza”.
W scenariuszu umieszczono wiele ciekawych postaci, jednak w trakcie krótkiego seansu nie sposób poznać ich wszystkich bliżej, przez co film staje się trochę chaotyczny i miejscami także płytki. Dobry motyw na książkę, ale trochę nie bardzo wypaliło w kinie. Także narracja jest inna niż w „Obcym”, tam było ciągłe wyczekiwanie gdzie, kiedy i kogo zabije kosmiczny stwór, a tu mamy ciągła akcję przerywaną przez dużą liczbę dialogów. Jak już wspomniałem, wydaje się, że twórcy filmu za dużo chcieli opowiedzieć przez tak krótki czas.
Science fiction czy space horror?
„Prometeusz” to nie jest zwykła sieczka w stylu „Alien vs Prediator”. Film próbuje odpowiedzieć na odwieczne pytania: czy Bóg istnieje? Skąd pochodzimy? Kim jesteśmy? Dokąd dążymy? Ridley Scott zaproponował nam tym razem zabawę w inteligentne kino science-fiction, w którym liczba i wygląd potworów ma drugorzędne znaczenie.
I choć logika naukowców kierujących samą wyprawą czasami powala na kolana (negatywnie) to film intryguje i wciąga. Wystarczy choćby wejść na forum poświęcone prequelowi na filmwebie i poczytać dyskusje fanów, którzy starają się wytłumaczyć te czy też inne zagadki. Znając Ridleya Scotta i jego manię do wydawania wersji reżyserskich te wszystkie dywagacje jeszcze długo nie umilkną.
Film do obejrzenia na youtube: https://www.youtube.com/watch?v=Nnb69CspEsg